"Rywalizacja z Iranem odbywa się póki co poza terytoriami obu
państw, ale jednak na terenie Bliskiego Wschodu, który i bez tego
pogrążył się w chaosie. I myślę, że właśnie to - destabilizacja całego
regionu - jest i będzie najpoważniejszą konsekwencją".
Katarzyna Górak-Sosnowska, SGH
- Na spadek cen ropy naftowej czy wojnę w Jemenie Arabia Saudyjska ma
tylko pośrednio wpływ. Z kolei śmierć pielgrzymów podczas hadżdżu, choć
niewątpliwie tragiczna, nie powinna przełożyć się na stabilność tego
państwa. Rozłamy w rodzinie już były, konflikt z Iranem nie jest nowy, a
cena ropy naftowej wahała się nieraz. Tyle że teraz mamy do czynienia z
tymi wszystkimi czynnikami naraz - komentuje dla Wirtualnej Polski dr
hab. Katarzyna Górak-Sosnowska ze Szkoły Głównej Handlowej. Jednocześnie
ekspertka zauważa, że załamanie się Arabii Saudyjskie wieszczono już od
kilku lat, a mimo to kraj trwa. - Zmieniają się normy społeczne -
młodzi Saudyjczycy żyją w swoistym rozkroku między tradycją a
nowoczesnością, coraz częściej dopadają ich bolączki zwykłych ludzi, np.
bezrobocie, rozwarstwienie społeczne. Jednak mimo to Arabia Saudyjska
trzyma się w swoich ryzach - dodaje.
Z kolei były ambasador w Arabii Saudyjskiej Krzysztof Płomiński
podkreśla, że wszystkie problemy, przed którymi stoi Rijad, są ze sobą
powiązane i jeśli któryś z nich się zaostrzy, kraj znajdzie się w
niełatwym położeniu. Dyplomata dodaje do listy "FP" jeszcze jedno
wyzwanie, z którym będą się musieli zmierzyć Saudyjczycy: przyszła
sukcesja. - Król Salman
ze względu na wiek i stan zdrowia jest władcą przejściowym i wiele
wskazuje na to, że może być ostatnim z synów króla Abdulaziza,
założyciela monarchii, który staje na czele państwa - mówi ekspert,
dodając, że w licznej saudyjskiej rodzinie królewskiej toczy się coraz
bardziej widoczna wewnętrzna rywalizacja pomiędzy różnymi grupami
książąt.
Pod koniec września tego roku brytyjski dziennik "The Guardian" opisał
te spory, powołując się na jednego z saudyjskich arystokratów, wnuka
założycie dynastii. Arabski książę przekazał gazecie dwa swoje listy,
które rozesłał do członków licznej rodziny i które wzywają do usunięcia
króla Salmana.
Jednak według Płomińskiego pałacowe rozgrywki, choć mogą destabilizować
wewnętrzną sytuację w kraju, raczej nie skończą się przewrotem na
szczytach władzy. - Przeciwdziałają temu instytucjonalne rozwiązania w
ramach rodziny panującej i poczucie wspólnoty interesu - wyjaśnia
dyplomata.
Zarówno Płomiński, jak i Górak-Sosnowska uważają również za mało prawdopodobny wybuch społecznego buntu.
- Nie tak dawno przez świat arabski przeszła Arabska Wiosna. W Arabii
Saudyjskiej protestowała wówczas garstka szyitów i jeszcze mniejsza
garstka kobiet domagających się prawa do prowadzenia samochodów. Z kolei
system władzy opiera się na równowadze między poszczególnymi obozami -
niełatwo będzie doprowadzić do spektakularnego zamachu stanu. Choć z
drugiej strony świat arabski nie raz nam pokazał, że bardzo wymyka się
naszym prognozom i analizom - komentuje Górska-Sosnowska.
Z kolei polski dyplomata przypomina, że elementy niezadowolenia
społecznego są widoczne w Arabii Saudyjskie właściwie od dawna. - Z
jednej strony to kraj bardzo bogaty, o wysokim dochodzie narodowym, z
drugiej 20-25 proc. społeczeństwa żyje na granicy biedy i utrzymuje się
wysokie bezrobocie. W ostatnich latach władze podjęły sporo działań, by
te nierówności nieco załagodzić, ale i tak istnieją potężne problemy o
charakterze społecznym, które wpływają na sytuację wewnętrzną i w
dłuższej perspektywie mogą oddziaływać destabilizująco. Choć dotychczas
nie ujawniły się one w formie jakiegoś szerszego sprzeciwu wobec władzy -
mówi ekspert. I dodaje, że efektem ubocznym tych problemów jest jednak
rosnące zagrożenie terrorystyczne oraz przypadki angażowania się
saudyjskich obywateli w działalność ugrupowań ekstremistycznych poza
granicami królestwa.
Według Płomińskiego władcy z Rijadu na obecnym etapie nie muszą się
również obawiać poważniejszych konsekwencji wewnętrznych z powodu
przedłużającego się spadku cen ropy naftowej - w przeciwieństwie do
takich państw jak Iran czy Rosja. - Arabia Saudyjska
posiada potężne instrumenty pozwalające kontrolować koniunkturę na
rynku ropy naftowej, wiązać ją z celami swojej i sojuszniczej polityki
zagranicznej, a ponadto ma jeszcze około 700 mld dolarów zabezpieczonych
środków, które pozwalają jej łagodzić deficyt budżetowy, finansować
wojnę w Jemenie i kontynuować realizację imponującego programu
inwestycyjnego. Stabilizująco działa też członkostwo w regionalnej
organizacji integracyjnej - Radzie Współpracy Państw Zatoki. W tej
sytuacji nie widzę bezpośredniego ryzyka - ocenia Płomiński.
Jednocześnie dyplomata ostrzega: - To zagrożenie jednak mogłoby stać się
realne w późniejszym okresie, gdyby obecne napięcia regionalne
przeciągały się lub ulegały dalszej eskalacji, albo gdyby kalkulacje, na
których oparta jest aktualna polityka naftowa Arabii Saudyjskiej,
okazały się nietrafne w świetle rozwoju wydarzeń.
Ryzyko wcale nie jest małe, bo ropa stanowi niemal 90 proc. przychodu
narodowego królestwa. Długotrwały spadek cen surowca będzie w końcu
coraz bardziej dla niego odczuwalny. A Międzynarodowy Fundusz Walutowy
już ostrzega, że w 2020 r. dług publiczny Arabii Saudyjskiej może
wynieść nawet 44 proc. jej PKB. Jeszcze w zeszłym roku było to 1,6 proc.
Płomiński zwraca uwagę na jeszcze jeden element saudyjskiej społecznej
układanki, który jest istotny dla stabilności tego kraju - szyicką
mniejszość. Konflikt między szyitami i sunnitami trwa od samego początku
rozłamu w islamie i nie raz przybierał krwawy obrót. Tak, jak to ma
dziś miejsce w Syrii, Iraku czy Jemenie. Kraje te stały się teatrami
wojny zastępczej między szyickim Iranem a głównie sunnicką Arabią
Saudyjską. Choć polski dyplomata zaznacza, że "stanowi ona jedynie
wycinek konfliktów i problemów" w regionie, które utrwalają na Bliskim
Wschodzie chaos i grożą rozpadem państw.
- Arabia Saudyjska już wcześniej kilkakrotnie interweniowała w Jemenie,
ale obecna sytuacja jest rzeczywiście groźna, bo wydaje się praktycznie
nie do opanowania - ocenia Płomiński. Dyplomata przypomina, że pół wieku
wcześniej także Egipt "boleśnie odrobił jemeńską lekcję". - Oczywiście
można wyobrazić sobie inny scenariusz - zaangażowanie się naftowych
sąsiadów w odbudowę i rozwój Jemenu oraz podęcie konstruktywnej
współpracy. Takie plany są omawiane w Arabii Saudyjskiej. Niezależnie od
trwałego uspokojenia sytuacji w Jemenie wymagałoby to jednak również
zmiany myślenia w sferze relacji sunnicko-szyickich w regionie, co dziś
jest mało realne - dodaje.
Nie lepiej maluje się przyszłość Syrii, gdzie Rijad stanął po stronie
części sunnickich rebeliantów, a Iran i Rosja zbrojnie popierają alawitę
prezydenta Baszara al-Asada. Wojna w tym kraju trwa już cztery lata i
nic nie wskazuje na to, by miała się wkrótce skończyć. Rok temu przelała
się na sąsiedni Irak,
gdzie część terenów zajęli dżihadyści z Państwa Islamskiego, które
urosło w siłę właśnie dzięki trwającemu w regionie konfliktowi i
zamieszaniu.
- Rywalizacja z Iranem odbywa się póki co poza terytoriami obu państw,
ale jednak na terenie Bliskiego Wschodu, który i bez tego pogrążył się w
chaosie. I myślę, że właśnie to - destabilizacja całego regionu - jest i
będzie najpoważniejszą konsekwencją - ocenia z kolei Górak-Sosnowska,
pytana o następstwa przedłużania się problemów, z którymi zmaga się
Rijad.
"Obawy co do intencji amerykańskich były poważne i takie pozostają.
Wpłynęły one na aktywizację polityki Rijadu w regionie i większą
gotowość do bezpośredniego angażowania się wojskowego, ale także na
zbliżenie saudyjsko-izraelskie oraz próby ustanowienia bardziej
pragmatycznych stosunków z Rosją." -
Krzysztof Płomiński, były ambasador w Arabii Saudyjskiej
Tym bardziej, że do tej pory Arabia Saudyjska w obliczu różnych wyzwań i
zagrożeń korzystała z ochrony sojuszniczego supermocarstwa - Stanów
Zjednoczonych. Ambasador Płomiński przypomina, że trwały alians Rijadu i
Waszyngtonu został wypracowany jeszcze przez pierwszego saudyjskiego
monarchę, króla Abdulaziza, i prezydenta Roosevelta w 1945 r., w - jak
zaznacza dyplomata - symboliczne Walentynki. - Z grubsza sprowadza się
on do tego, że USA zapewniają rodzaj parasola bezpieczeństwa i unikają
ingerowania w sprawy wewnętrzne Arabii Saudyjskiej, a ta dba o
stabilizację cen ropy naftowej i wspomaga politykę amerykańską na
Bliskim Wschodzie i na świecie - wyjaśnia dyplomata.
Teraz jednak pax americana - co zauważa również "Foreign Policy" -
zaczął stawać pod znakami zapytania i liczba mnoga nie jest przypadkowa.
Jeden z nich został postawiony po zawarciu porozumienia światowych
mocarstw, w tym USA, z Iranem.
Ale polski dyplomata przypomina, że Saudyjczycy już wcześniej nabrali
wątpliwości co do wiarygodności polityki Waszyngtonu na Bliskim
Wschodzie i jego lojalności wobec sojuszników. Rijad nie zapomniał, jak
Amerykanie pozostawili na pastwę losu obalanego przez zbuntowany lud
szacha Iranu. - Obawy co do intencji amerykańskich były poważne i takie
pozostają. Wpłynęły one na aktywizację polityki Rijadu w regionie i
większą gotowość do bezpośredniego angażowania się wojskowego, ale także
na zbliżenie saudyjsko-izraelskie oraz próby ustanowienia bardziej
pragmatycznych stosunków z Rosją - ocenia Płomiński, dodając, że choć
amerykańsko-saudyjskiego sojuszu nie można kwestionować, to jednak
należy dalej uważnie obserwować powstające na nim rysy.
Jeśli więc problemy, przed którymi przyszło stanąć władzom w Rijadzie
pozostaną nierozwiązane, a Waszyngton będzie równie mało skłonny do
większego zaangażowania w uspokojenie sytuacji w regionie, Arabię
Saudyjską mogą czekać poważne kłopoty.
Płomiński przypomina, że Arabia Saudyjska to kraj stworzony "siłą i
dyplomacją" zaledwie kilkadziesiąt lat temu z różnych emiratów i
szejkanatów oraz Królestwa Hidżazu. I choć jego władze zrobiły wiele, by
państwo było spójne, "regionalizmy oraz podziały plemienne, klanowe i
wyznaniowe nie zostały całkowicie wykorzenione". - Trudno mówić o
powstaniu skonsolidowanego narodu saudyjskiego. Będąc ambasadorem w
Arabii Saudyjskiej widziałem, jak po wydarzeniach 11 września 2001 r.
regionalizmy te na chwilę zaczęły odżywać. Dość szybko je wygaszono,
niemniej sądzę, że pozostają one uśpione i jeżeli nastąpiłaby
destabilizacja polityczna albo załamanie gospodarcze, dżiny mogą wyjść z
dzbana - ostrzega Płomiński.
Polski dyplomata jest przekonany, że "pamiętają o tym rządzący w
Rijadzie". - Pamiętać powinni również wielcy tego świata rozdający karty
na Bliskim Wschodzie. Stabilny rozwój Arabii Saudyjskiej leży również w
interesie Polski, dla której Królestwo jest jednym z ważniejszych
partnerów pozaeuropejskich - ocenia Płomiński.
|
Meczet Proroka |
Artykuł pochodzi z
Wirtualnej Polski